Ile osób może zmieścić się w piwnicy?

Upał dawał się już wszystkim we znaki. Słońce – jak na złość – prażyło trzy razy mocniej niż zwykle. Nikt nie mógł mieć pretensji do pogody, a jednak wszyscy je mieli. Może dzień byłby łatwiejszy, gdyby nie ten niemiłosierny skwar, którego już nikt nie mógł znieść.

A zwłaszcza Ci, którzy znajdowali się poza zasięgiem wzroku osób przechodzących tą niepozorną uliczką.

Dzień toczył się pozornie zwyczajnie. Ludzie mijali się, wędrując w stronę sklepów, nieliczni postanowili wykorzystać pogodę na spacer. Byleby unieruchomić myśli, byleby skorzystać z pogody. Ostatecznie lipiec powinien być czasem wakacji i błogości. W samej definicji tego miesiąca nie mogą mieścić się smutne i złe rzeczy.

A jednak były w niej, kryły się przez lata, nie ujawniając się. Do czasu.

Już z samego rana do miasteczka wrócili Niemcy i rozpoczęli kontrolę domów. Gdy się zjawiali, wszyscy mieszkańcy wiedzieli, że będą szukać do skutku. Szukać aż znajdą.

W tym zwykłym miasteczku od kilku lat stał okazały dom. Nie wyróżniał się zupełnie niczym poza swoim, robiącym wrażenie na tle innych domów, rozmiarem. Pomalowano go na jasnobrązowo, w ściany wstawiono wielkie szyby, przykryto dachem, który teraz połyskiwał tajemniczo w słońcu.

To będzie dobra lokata dla przyszłych pokoleń” – mawiał jego właściciel, przyglądając się z radością dziełu swojego życia. Ostatecznie wiele lat pracował na to, aby postawić największy dom w miasteczku. Osiągnął wszystko swoimi spracowanymi rękami i sądził, że już nikt mu tego nie będzie mógł odebrać.

Pomylił się. Nowo powstały dom szybko stał się jego przekleństwem. Ledwie Niemcy wkroczyli do miasteczka, już zwrócili swoją uwagę na dom.

To byłoby dobre miejsce na naszą siedzibę” – ocenili najeźdźcy.

Odtąd, gdy tylko Niemcy pojawiali się w mieścinie, przychodzili do domu i rodziny, wydając im kolejne polecenia. A to kazali wannę przynieść na podwórko, a to buty wyczyścić na glanc, a to drogę wskazać…

Z czasem do Niemców dołączyli także Rosjanie. Jeden z nich siadywał nieraz na schodkach domu, rozkręcał po kolei zrabowane zegarki, a następnie rozdawał ich elementy dzieciom. Wszystko to przy uciesze najmłodszych, którzy doskonale zdawali sobie sprawę, że skomplikowany mechanizm może zadziałać tylko w całości.

Tego dnia to jednak Niemcy mieli dać się we znaki zarówno całej rodzinie, jak i wszystkim mieszkańcom. Nikt nie wiedział, czy ktoś im doniósł, że to właśnie w tym domu mogą się znajdować poszukiwani ludzie, czy też kontrola była zupełnie „zwyczajna i wyrywkowa”.

Gdy Niemcy wkroczyli na korytarz, w powietrzu dało się wyczuć skrywany pod skórą strach. Gospodarz ruszył w stronę żołnierzy, nie byłoby nawet sensu stawiać oporu. Należało od razu odpowiadać na ich pytania, najlepiej płynną niemczyzną.

– Ktoś się u Ciebie ukrywa! – zakrzyknął dowódca.
Gdy gospodarz zaprzeczył, Niemiec skierował swoje kroki w stronę schodków prowadzących do piwnicy.
– Z całą pewnością kłamiesz! Sprawdzimy! – wykrzyczał jeszcze, sięgając do broni.
Chociaż gospodarz ponownie zaprzeczył, to właśnie spojrzenie jego żony mogło pogrążyć ich wszystkich dosłownie w ciągu sekundy. Zza pleców matki wyjrzały dzieci: starszy, poważny chłopak i jego zwykle wesoła siostra, teraz zupełnie spokojna. W ich oczach również czaił się niepokój.

W korytarzu zapadła zupełna cisza, bowiem Niemiec wyjął granat.

Tylko w głowie kobiety przetaczały się kolejne myśli i nazwiska.

Hanuś, schowajcie nas.
Oni zaraz będą szukać
Ja jestem na liście

To tylko na chwilę, teraz szukają częściej. Znikniemy rano.
A moją żonę zabrali, córkę też mają zabrać?

Macie największy dom i największą piwnicę.

Czterdzieści trzy, czterdzieści cztery, czterdzieści pięć, czterdzieści sześć, czterdzieści siedem, czterdzieści osiem, czterdzieści dziewięć…

Czy aby nie więcej? Czy o nikim nie zapomniała w swoich rachunkach? I oni wszyscy – tam!
W tym upale, który wypalał niemal resztki rozsądnych myśli. Zgromadzeni od rana w jednej, ciemnej toni, z małymi tylko smugami światła wpadającymi leniwie przez popękane szkła piwnicznych okienek. Okienek oczywiście nie mogli otworzyć, wszystko by się wydało.

– Wrzucę to tam i wszystkiego się dowiemy! – krzyczał teraz Niemiec, przywracając kobietę do rzeczywistości.

Stał wciąż na schodkach, uchylając teraz nieco nieduże drzwiczki. Uważnie przyjrzał się ciemności, jakby chciał wytropić w nim całe zło świata. Rodzina nigdy nie dowiedziała się, czy coś zobaczył i dał za wygraną, czy też po prostu zawiódł go wzrok. Znienacka Niemiec wycofał się i schował granat.

– Szkoda takiego domu… – mruknął jeszcze i dał znak do wyjścia swojemu oddziałowi.

Nie minęły nawet dwie minuty, a Niemcy zniknęli z podwórka. Gospodyni stanęła w drzwiach, oddychając ciężko i wpatrując się niewidzącymi oczami w dal. Gdy wreszcie wycofała się z przejścia, padła zemdlona na posadzkę zimnego korytarza. Mąż i dzieci docucili ją dopiero po dwudziestu minutach.

Następnego wieczoru ukrywający się ludzie opuścili swoją kryjówkę. Niektórzy z nich nie wrócili nigdy więcej, inni chowali się tam sporadycznie w ciągu kolejnych lat. Piwnica wielkiego domu stała się ich jedyną nadzieją.

Najzwyklejsza piwnica na przetwory, o której żadne z kolejnych dzieci, które pojawiały się tam po latach, nie powiedziałoby, że mogłaby uratować komuś życie.

O ile wiadomo piszącej te słowa, większość ludzi ukrywających się w piwnicy przetrwała wojnę i dane im było przeżyć kolejne lata.

Po latach największy dom w miasteczku nie może już poszczyć się tym tytułem. Zbudowano większe, okazalsze i bardziej nowoczesne. Dach i okna lśnią jednak nadal tak samo, gdy na niebie pojawia się słońce. A przecież wita nas ono codziennie. Czy pokój, czy wojna – ono jest.

PS Ta historia wydarzyła się naprawdę.

Może Ci się spodobać

Zabezpieczone: #drobnostki grudniowe [edycja specjalna]

Wyzwanie‌

3 thoughts on “Ile osób może zmieścić się w piwnicy?”

  1. Mocna historia, naprawdę dająca do myślenia. To nie były łatwe czasy, to był prawdziwy sprawdzian człowieczeństwa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *